-L
Cholerny budzik! A miałam taki piękny
sen… No nic, czas do szkoły! – pomyślałam z udawanym entuzjazmem, próbując oszukać
niewyspany organizm i samą siebie. Z ociąganiem wygrzebałam się z cieplutkiego
gniazdka zwanego łóżkiem i, szurając nogami, podeszłam do wielkiej szafy z
lustrem zamiast zwykłych frontów. Odwlekając moment ujrzenia swojego odbicia
rozejrzałam się po pokoju. Niby wszystko na swoim miejscu, łóżko… jest, biurko…
jest, regały pełne książek… są. Nadszedł czas na chwilę prawdy. Niech to szlag,
nie dość powiedzieć, że widok jaki sobą przedstawiałam był nieatrakcyjny.
Czerwony kołtun na czubku głowy, niemal trupio blada cera i, tak dla
dopełnienia obrazka, cienie pod oczami.
-Cześć brzydalu – powiedziałam do swojego odbicia – To jak? Dzisiaj
szykownie i z klasą? – kontynuowałam, po czym potakująco kiwnęłam głową. Nie ma
to jak pogadać z kimś inteligentnym, prawda?
Na dobry początek dnia puściłam francuskiego klasyka czyli moją ukochaną
Edith Piaf. Co by tu założyć..? Przejrzałam zawartość wspomnianej już szafy i
postawiłam na rozkloszowaną czarną spódnicę przed kolano, bordową koszulę i
czarny kardigan. Rozpuściłam i przeczesałam włosy, jeden kosmyk nawinęłam na
palec, skręciłam go i podpięłam wsuwką. Dzisiaj będę grzeczną dziewczynką –
pomyślałam z przekąsem. Jeszcze tylko makijaż, śniadanko i wio na uczelnię.
Nie cudowałam, tusz do rzęs i korektor pod oczy, przed wyjściem
narzuciłam na siebie jeszcze trencz i uzupełniłam go jedwabną apaszką. Zamiast
tradycyjnego, pełnowartościowego śniadania kupiłam kawę i croissanta na wynos w
kafejce znajdującej się po drodze do szkoły.
Stojąc w wejściu myślałam o tym jak bardzo kocham ten budynek, pięknie
odrestaurowany po wojnie. Uwielbiałam pozorną lekkość wnętrz utrzymanych w
stylu secesyjnym. I pewnie stałabym tak aż do dnia ostatecznego, gdyby w tym
momencie nie wpadł na mnie jakiś idiota.
-Jasna cholera! Patrz jak idziesz kretynie! – wykrzyczałam, zbierając się
z podłogi, a potem spostrzegłam cudnej urody plamę zdobiącą ulubiony sweter i,
o ile to możliwe, moja złość jeszcze wzrosła.
-Daruj… - niemal wyszeptał mój oprawca.
-Czyś ty kompletnie zwariował?! Spójrz tylko, w życiu nie wywabię tej plamy… - dopiero wtedy
dokładnie mu się przyjrzałam i…
-Jasna cholera… - czy ja się powtarzam? W sumie niedziwne, bo widok,
który miałam przed oczyma był raczej niecodzienny. Chłopak, w zasadzie już
mężczyzna (ale z nimi nigdy nic nie wiadomo…), wysoki i ciemnowłosy, z wyraźnie
zarysowaną szczęką i kośćmi policzkowymi w iście „hamerykańskim” stylu. Gdy się
schylał, aby podnieść mi torbę, o której zupełnie zapomniałam w całym
zamieszaniu, mogłam w końcu dostrzec jego oczy, a jedyne co przychodziło do mej
głowy to „łaaaał!”. Od kiedy ja tak reaguję na facetów? Nic to, trzeba się
ogarnąć, zachować pozorny spokój i wszystko będzie dobrze, jak zawsze.
-Jeszcze raz przepraszam. Nikodem, a ty to… Calineczka? – powiedział
wyciągając w moim kierunku dłoń, szczerząc przy tym zęby w uśmiechu.
Zignorowałam zarówno uśmiech jak i dłoń zawisłą w powietrzu.
- Marcelina – odparłam sucho, zaszczyciłam go ostatnim spojrzeniem,
odebrałam torbę i odmaszerowałam przy akompaniamencie obcasów stukających w
posadzkę.
-No to
byłem blisko… - usłyszałam na odchodnym, a może tylko mi się zdawało?
Do sali, w której miały się odbyć zajęcia, weszłam z małym
wahaniem rozglądając się za wolnym, odosobnionym miejscem, gdy już je
dostrzegłam ruszyłam z niejakim ociąganiem w jego kierunku. Zdążyłam się już
przygotować do wysłuchania wykładu i tylko czekałam na rozpoczęcie, gdy do auli
wszedł on… No litości, żeby tylko nie zechciał zakłócić mojego spokoju, proszę!
Ale wyszło jak zwykle, na nic moje prośby i błagania, ponieważ Nikodem szedł
właśnie w stronę wolnego miejsca, które o ironio, znajdowało się obok mnie. Nic
sobie nie zrobił z morderczego spojrzenia, które mu posłałam. Gdyby miał choć
odrobinę przyzwoitości to już by leżał trupem, polerując podłogę swoimi
szpanerskimi dżinsami.
-Przepraszam, czy to miejsce jest wolne?
-Obawiam
się, że tak…
Niezrażony
odpowiedzią usiadł potrącając przy tym moją torbę, z której wysypała się cała
zawartość, łącznie z opakowaniem tamponów, starymi chusteczkami i iPhonem,
którego zdążyłam mu zwinąć podczas tej sytuacji w hallu. Właśnie, chyba pora
wspomnieć o mojej tak zwanej pasji, otóż
jestem kolekcjonerem, ale zdecydowana większość społeczeństwa nazywa mnie po
prostu „złodziejem” strasznie pospolicie, prawda? Tak czy siak, niesamowitej
frajdy dostarcza mi grzebanie w cudzych kieszeniach i poszukiwanie cennych
nabytków do kolekcji. Dłoń dyskretnie wsunięta do torebki, niemal niewyczuwalne
muśnięcie w okolicach szyi, a portfel wraz z diamentową kolią są moje. Mam
jednak swoje zasady, na przykład: nigdy nie okradam miłych staruszków.
Rzuciłam się
na ratunek swoim drobiazgom, a sąsiad, gdy tylko zauważył telefon uniósł brew i
powiedział:
-Zabawny
zbieg okoliczności, wyobraź sobie, że dokładnie taki sam iPhone powinien
spoczywać w mojej kieszeni.
-Och.. –
musiałam odchrząknąć- doprawdy?
-Serio,
byłem pewien, iż przepadł w czasie tego niefortunnego zdarzenia na zewnątrz, a
tu proszę… - z udawana naiwnością powiedział kucając, aby mi pomóc.
-I co, nie
zaczniesz się wydzierać, że „złodziej, łapać ją”, ani nic?
-No coś ty,
po pierwsze nie ma sensu, bo nie wyglądasz jakbyś chciała uciekać, po drugie,
tak jest o wiele ciekawiej, a po trzecie, uroczo wyglądasz z tymi rumieńcami. –
wyszeptał i puścił oczko. Ja tymczasem ukryłam nieszczęsne tampony, poprawiłam
włosy i odpowiedziałam:
-Ja się nie
rumienię.
-Nie? –
odparł z kpiącym uśmieszkiem i wyraźnym niedowierzaniem w głosie, a niech go!
Nic już mu nie odpowiedziałam, wróciłam na swoje miejsce i usiadłam. Nareszcie zaczął
się wykład.
Wyśmienite opowiadanie! Aż się nie mogę doczekać, co się stanie dalej. Jak rozwinie się sytuacja między Marceliną i Nikodemem? I kim ona właściwie jest? Pojawia się tyle pytań, pisz koniecznie szybciutko kolejny rozdział, bo już się doczekać nie mogę. :)
OdpowiedzUsuń+ dodaję do obserwowanych
Dzięki za pozytywny komentarz ;) Myśle, że odpowiedzi na Twoje pytania znajdziesz w nastepnych częściach. Jeju, pierwsza opinia i obserwujący *-*
Usuńdodaję do obserwowanych, bez dwóch zdań. Styl pisania jest fantastyczny, z jednej strony przenikliwy i wciągający, ale jednocześnie lekki, nie "za mądry" na siłę. Czytam dalej.
OdpowiedzUsuń